poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Sezon na szparagi
Do tej pory sezon na szparagi trwał u mnie co roku przez jeden dzień. Nabywałam pęczek, wyszukiwałam potrawę, gotowałam, po czym przyrzekałam sobie, ze następnym razem kupię świeższe szparagi/ dokładniej je obiorę/ dłużej pogotuję i zrobię wiele innych rzeczy, byle tylko nie były takie łykowate.
W tym roku niespodzianka - greckie szparagi kupione w Tesco (nie jest to reklama marketu, a tylko zwrócenie uwagi, że szparagi nie muszą być od lokalnego chłopa przed chwilą wykopane z pola) dały nadzwyczaj bezłykowaty efekt. Fakt, że obrałam dokładnie. Fakt, że w trakcie krojenia wyrzucałam każdy znaleziony kawałek łyka.
Zupa ma bardzo delikatny (dla niektórych pewnie mdły) smak. Szczypiorek na zdjęciu jest tylko do ozdoby, można go sobie podarować, a w każdym razie nie w takiej ilości, bo zabija całą delikatność zupy.
Przepis z Kuchni nr 5/2011, zmodyfikowany na potrzeby matki karmiącej na diecie bezmlecznej.
Zupa-krem ze szparagów
pęczek białych szparagów
sucha bułka
olej
cebula
sól
cukier
kwasek cytrynowy
pieprz
liść laurowy
50g sera koziego
Szparagi obrać i pokroić na małe kawałki. Obierki ugotować z liściem laurowym, odstawić do ostudzenia. Odcedzić, namoczyć bułkę w wywarze. Cebulę posiekać, zeszklić na oleju, dodać szparagi, chwilę podsmażyć. Zalać wywarem, dodać cukier, sól i kwasek, chwilę gotować. Dodać bułkę, zmiksować. Dodać serek, ponownie zmiksować. Doprawić pieprzem.
W tym roku niespodzianka - greckie szparagi kupione w Tesco (nie jest to reklama marketu, a tylko zwrócenie uwagi, że szparagi nie muszą być od lokalnego chłopa przed chwilą wykopane z pola) dały nadzwyczaj bezłykowaty efekt. Fakt, że obrałam dokładnie. Fakt, że w trakcie krojenia wyrzucałam każdy znaleziony kawałek łyka.
Zupa ma bardzo delikatny (dla niektórych pewnie mdły) smak. Szczypiorek na zdjęciu jest tylko do ozdoby, można go sobie podarować, a w każdym razie nie w takiej ilości, bo zabija całą delikatność zupy.
Przepis z Kuchni nr 5/2011, zmodyfikowany na potrzeby matki karmiącej na diecie bezmlecznej.
Zupa-krem ze szparagów
pęczek białych szparagów
sucha bułka
olej
cebula
sól
cukier
kwasek cytrynowy
pieprz
liść laurowy
50g sera koziego
Szparagi obrać i pokroić na małe kawałki. Obierki ugotować z liściem laurowym, odstawić do ostudzenia. Odcedzić, namoczyć bułkę w wywarze. Cebulę posiekać, zeszklić na oleju, dodać szparagi, chwilę podsmażyć. Zalać wywarem, dodać cukier, sól i kwasek, chwilę gotować. Dodać bułkę, zmiksować. Dodać serek, ponownie zmiksować. Doprawić pieprzem.
Etykiety:
kuchnia
niedziela, 28 kwietnia 2013
Henning Mankell, Powrót nauczyciela tańca
W zimnym, mało zamieszkanym, ponurym zakątku Szwecji zostaje brutalnie zamordowany emerytowany policjant Herbert Molin. Śmierć nie jest przypadkowa, wygląda na zaplanowaną, a krwawe ślady na podłodze układające się w kroki tanga zwiększają tylko makabrę. Na miejsce przybywa - prywatnie, bo chwilowo na urlopie zdrowotnym - Stefan Lindman (tak, ten od Wallandera) i próbując nie przeszkadzać policji, pomaga w rozwiązaniu zagadki. Pomaga zresztą dość niekonwencjonalnie jak na policjanta, co i rusz łamiąc prawo. Wkrótce ginie sąsiad pierwszej ofiary, a na jaw wychodzi nazistowska przeszłość Molina. Lokalna policja, nieprzywykła do takich spraw trochę chciałaby pomocy Lindmana, a trochę nie chce, by obcy, do tego nawet nie na służbie, plątał im się po rejonie. Wątek faszystowski jest tu wiodący, zarówno w aspekcie historycznym, jak i współczesnym z odradzającymi się takimi ruchami na świecie. A że to już kolejna, po Stiegu Larssonie i Camilli Läkberg powieść z wątkami skrajnej prawicy w Szwecji, zaczynam myśleć, że pewnie stanowi to u nich problem.
Ze smaczków to Polka o imieniu Helena w stałym, uczuciowym związku z Lindmanem oraz policjant o imieniu Giuseppe.
Lubię, gdy nawet fikcja dzieje się w konkretnych miejscach (a Mankell ma talent do wykorzystywania okoliczności miejsc i przyrody do swoich celów), a jeśli okazuje się, że te konkretne miejsca są w innym kraju, a ja tam byłam, to przyjemność jeszcze większa, nawet jeśli jest to tylko Kalmar i most na Olandię. Most jest na tyle malowniczy, że Mankell użył go również w jednej powieści o Wallanderze (nie pamiętam niestety, której).
Tak naprawdę podjazd jest dość łagodny, odległość zrobiła swoje.
Ze smaczków to Polka o imieniu Helena w stałym, uczuciowym związku z Lindmanem oraz policjant o imieniu Giuseppe.
Lubię, gdy nawet fikcja dzieje się w konkretnych miejscach (a Mankell ma talent do wykorzystywania okoliczności miejsc i przyrody do swoich celów), a jeśli okazuje się, że te konkretne miejsca są w innym kraju, a ja tam byłam, to przyjemność jeszcze większa, nawet jeśli jest to tylko Kalmar i most na Olandię. Most jest na tyle malowniczy, że Mankell użył go również w jednej powieści o Wallanderze (nie pamiętam niestety, której).
Tak naprawdę podjazd jest dość łagodny, odległość zrobiła swoje.
Etykiety:
książki
środa, 24 kwietnia 2013
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
Samohut i wonsz
czyli samochód i wąż w interpretacji mojego dziecka - samouka pisarskiego. Żeby mu tylko tak nie zostało, bo u starszych błędy już nie śmieszą.
Etykiety:
dzieci
niedziela, 21 kwietnia 2013
Rezerwat Meteoryt Morasko
M. wyraźnie zawiedziony, bo spodziewał się meteorytów, a nie dziur po nich. Las wygląda jeszcze dość łyso, zieleń dopiero w powijakach.
Za to mrówek robiących mrowisko (?) tyle, że aż lekkie ciarki przechodzą po plecach.
Etykiety:
reszta
sobota, 20 kwietnia 2013
czwartek, 18 kwietnia 2013
wtorek, 16 kwietnia 2013
Kuchnia domowa
H. zje każdą zupkę, którą ugotuję, pod warunkiem, że dodam dostatecznie dużo słoiczkowych jabłek. A wtedy żaden szpinak mu nie straszny.
Wcieliliśmy dziś w życie plan Ty Śpisz W Wózku, A Ja Czytam Na Ławce.
I można otworzyć balkon i zostawić otwarty. Tak po prostu. Przy dziecku odzianym w koszulkę!
Wcieliliśmy dziś w życie plan Ty Śpisz W Wózku, A Ja Czytam Na Ławce.
I można otworzyć balkon i zostawić otwarty. Tak po prostu. Przy dziecku odzianym w koszulkę!
Etykiety:
dzieci
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
Temu kotu
Kot po zdjęciu kołnierza zachowuje się jak przed zabiegiem, czyli wygląda na to, że z jego punktu widzenia jest ok. Niestety badania wykazały, że świństwo to chłoniak, trzeba będzie regularnie kontrolować. Rana zagojona, jeszcze tylko łysy placek zarośnie i kot jak nowy (choć stary już).
Zepsuło się kółko w wózku. Spacer z Maclarenem XT (zwanym pieszczotliwie bolidem, który jest fajnym awaryjnym wózkiem na zakupy w galerii hadlowej, ale na wyboiste chodniki już nie bardzo) to średnia przyjemność mimo okoliczności przyrody. Dla H. też.
Zapomniałam dodać soli do chleba.
Coś jeszcze?
Zepsuło się kółko w wózku. Spacer z Maclarenem XT (zwanym pieszczotliwie bolidem, który jest fajnym awaryjnym wózkiem na zakupy w galerii hadlowej, ale na wyboiste chodniki już nie bardzo) to średnia przyjemność mimo okoliczności przyrody. Dla H. też.
Zapomniałam dodać soli do chleba.
Coś jeszcze?
Pomyłka ewolucji
Człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do każdych warunków. Z jednym wyjątkiem - rodzic niemowlaka nie jest w stanie przyzwyczaić się do braku snu. Można jako tako funkcjonować, po jednej czy dwóch nieprzespanych nocach mieć nadzieję, że kolejna już będzie przespana, ale nikt mi nie wmówi, że permanentne niewyspanie służy przedłużeniu gatunku. A taki niewyspany rodzic to za bardzo bezpieczeństwu dziecku nie służy, albo go wilki w jaskini napadną albo za kierownicą zaśnie.
Pamiętam te czasy, gdy weekend służył do odespania całego tygodnia pracy, leżenie do południa i cieszenie się ciszą. Teraz dospanie do 6 bez przerw w nocy uważam za luksus. Oby do emerytury.
Pamiętam te czasy, gdy weekend służył do odespania całego tygodnia pracy, leżenie do południa i cieszenie się ciszą. Teraz dospanie do 6 bez przerw w nocy uważam za luksus. Oby do emerytury.
Etykiety:
reszta
niedziela, 14 kwietnia 2013
To już naprawdę tegoroczne
Pół leniwej niedzieli nad Jeziorem Lubikowskim, milion stopni w słońcu i bez czapek i kurtek. Ja chcę więcej!
Etykiety:
reszta
czwartek, 11 kwietnia 2013
Ciastka owsiane
W zasadzie przepis opiera się na http://www.mojewypieki.com/przepis/chrupiace-owsiane-ciasteczka, z tym, że
Ciastka owsiane
200g miękkiego masła lub margaryny
szklanka mąki
szklanka cukru
troche cukru waniliowego
pół łyżeczki cynamonu
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
pół łyżeczki sody
pół łyżeczki soli
1 jajko
żurawina
2,5-3 szklanki płatków owsianych
Wymieszać suche składniki, dodać tłuszcz i jajko, zagnieść ciasto. Z ciasta zagnieść kulki wielkości orzecha włoskiego, lekko spłaszczyć, układać dość rzadko na blasze wyłożonej papierem. Na jednej blasze wielkości piekarnika mieści się mniej więcej 12 ciastek. Piec 15 minut w 180 stopniach.
- Nie widzę większej różnicy między ciastkami, gdy ucierałam tłuszcz i gdy nie, a mycia mniej i ciszej jakby, można piec po 22 i gdy dzieci śpią
- dodałam zdecydowanie więcej soli
- dodałam szczyptę cynamonu
- dodałam żurawinę
- z chęcią użyłabym grubszego cukru i soli, bo lubię, gdy je czuć
Ciastka owsiane
200g miękkiego masła lub margaryny
szklanka mąki
szklanka cukru
troche cukru waniliowego
pół łyżeczki cynamonu
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
pół łyżeczki sody
pół łyżeczki soli
1 jajko
żurawina
2,5-3 szklanki płatków owsianych
Wymieszać suche składniki, dodać tłuszcz i jajko, zagnieść ciasto. Z ciasta zagnieść kulki wielkości orzecha włoskiego, lekko spłaszczyć, układać dość rzadko na blasze wyłożonej papierem. Na jednej blasze wielkości piekarnika mieści się mniej więcej 12 ciastek. Piec 15 minut w 180 stopniach.
Etykiety:
kuchnia
wtorek, 9 kwietnia 2013
Nie taka superniania
Superniania miała na niegrzeczne dzieci karnego jeżyka, dziecko tam posadzone doznawało wewnętrznej przemiany, nabierało rozumu, rozumiało nagle panujące zasady, potem przychodziło do mamy, tulimy, tulimy i już jest posłuszne.
W praktyce wygląda to tak:
- Mama, mogę słodycz [1]?
- Nie, bo zaraz będzie obiad, zjesz po obiedzie.
- Dobrze. A mogę słodycz?
Ten dialog to najkrótsza wersja, można dołożyć dowolną ilość powtórzeń, krzyków, płaczu, pójścia do kąta, gróźb i innych kar, kończy się tak samo, jak zaczęło.
Myślałam, że to tylko moje dziecko tak ma, ale gdy usłyszałam na spacerze niemal identyczną rozmowę, pocieszyłam się, inni też mają przerąbane.
[1] liczba pojedyńcza od słodyczy, czyli coś małego, cukierek, czekoladka.
W praktyce wygląda to tak:
- Mama, mogę słodycz [1]?
- Nie, bo zaraz będzie obiad, zjesz po obiedzie.
- Dobrze. A mogę słodycz?
Ten dialog to najkrótsza wersja, można dołożyć dowolną ilość powtórzeń, krzyków, płaczu, pójścia do kąta, gróźb i innych kar, kończy się tak samo, jak zaczęło.
Myślałam, że to tylko moje dziecko tak ma, ale gdy usłyszałam na spacerze niemal identyczną rozmowę, pocieszyłam się, inni też mają przerąbane.
[1] liczba pojedyńcza od słodyczy, czyli coś małego, cukierek, czekoladka.
Etykiety:
dzieci
niedziela, 7 kwietnia 2013
Najlepsza domowa pizza
Kupujemy surowe ciasto w ulubionej pizzerii, nakładamy co chcemy i pieczemy. Choćbym nie wiem, jak wyrabiała ciasto, nie udało mi się zrobić tak ładnego, błyszczącego, elastycznego i nieklejącego się do rąk, więc po co się męczyć.
Etykiety:
kuchnia
piątek, 5 kwietnia 2013
Rytuał, tudzież rutyna
Nie lubię zmian. Skoro przyzwyczaił mnie, że budzi się o 6 i o 8 znów zasypia, to niech tak już będzie. Gdy drzemka zaczęła dopiero 11, pogubiłam się. Nie wiem teraz, jak dzień zorganizować.
O zimie nie napiszę, chyba wszyscy już powiedzieli, co o niej sądzą.
O zimie nie napiszę, chyba wszyscy już powiedzieli, co o niej sądzą.
Etykiety:
dzieci
Subskrybuj:
Posty (Atom)