poniedziałek, 18 września 2017

Po wekendzie w Berlinie

Pamiętam, że 30 lat temu szok kulturowy przeżywało się nawet po przekroczeniu granicy Wschodnich Niemiec. Teraz nie mam tego poczucia nawet w Berlinie. Owszem, napisy inne, języków jakby więcej, ludzie bardziej kolorowi (i nie chodzi mi o kolor skóry, ale raczej ogólny wygląd), ale nie mam poczucia, że jestem gdzieś daleko, a w telefonie działają te same aplikacje (Uber, Nextbike).

Trochę ponad 10 lat temu do Bundestagu wchodziło się co prawda po kontroli, ale bez umawiania i sama kontrola była w drzwiach budynku. Teraz trzeba mieć rezerwację, a kontrola przebiega w kontenerach przed budynkiem. Najbliższy wolny termin był nazajutrz.

Na trasie Bundestag/Brama Brandenburska - Alexanderplatz trochę ścigaliśmy się z manifestacją pro-choice (chyba, bo wyglądała na dość różnorodną i wielopaństwową).

Na wieże telewizyjną warto też wcześniej zarezerwować bilet, bo się czeka. Nam się nie chciało. Na pocieszenie weszliśmy na Kolumnę Zwycięstwa. Schody niecałe 300 stopni, taras 50m nad ziemią, ale po całym dniu na nogach to też niezły wyczyn.

Niestety jeden dzień to za mało, żeby zobaczyć więcej niż fasady muzeów.

I radzę pamiętać, że jeśli jedziesz na weekend z mężem, bez dzieci, to warto wyciszać telefon. Żeby nie być rano obudzonym ,,Mama, powiedz mu coś, bo nie chce założyć skarpetek!''.

wtorek, 5 września 2017

O baranie

Impreza plenerowa.
- H., chcesz na barana?
- Na którego?