poniedziałek, 30 września 2013

Taka impreza była


Kot rudy został pozbawiony łapy (a ona sama zjedzona) zanim jeszcze H. zdmuchnął[1] świeczkę. Bitwa o resztę kotów (Ja chę łapę! A ja buźkę!) była długa i ostra, trzeba było uciec się do losowania.

[1] Umownie zdmuchnął, nawet nie wiedział, co z nią zrobić, więc wziął się za kota.

wtorek, 24 września 2013

Z podręcznika

W podręczniku M. jest taki obrazek: mama siedzi na fotelu i czyta gazetę [1], obok kot bawi się kłębkiem włóczki, a na podłodze niemowlak raczkuje w stronę kociej miski i mówi ,,am''. Skąd oni wiedzieli?!

M. się chwali, że pani poprosiła go, by przeczytał głośno w klasie wiersz z książki, całkiem długi i trudny. Po czym pracowicie ćwiczy czytanie zadanego do domu tekstu:
Tam mama, a tam tata. A tam? Tam tama.
Po drugim razie zna już na pamięć, ale ćwiczy dalej...

[1] Internetowe wydanie też się liczy, prawda?

poniedziałek, 23 września 2013

Zadie Smith, O pięknie

Profesor Howard Belsey (biały) ma czarnoskórą żonę, 3 dorosłych dzieci, jest specjalistą od Rembrandta i wiedzie dość monotonne życie. Monotonię zaburza nieco przybycie jego odwiecznego wroga - profesora Monty'ego Kippsa wraz z rodziną. Rodziny zaczynają mieć ze sobą więcej wspólnego, bo a to panowie z jednej prześpią się z kobietami z drugiej, a to żony się zaprzyjaźnią.
Być może za bardzo przyzwyczaiłam się do kryminałów i nawet od powieści obyczajowej oczekuję schematu ,,początek, rozwinięcie, zakończenie''. Tu to wszystko się rozmywa, jakby poprzestawiać ze sobą wiele scen, niewiele by to zmieniło.
Brakowało mi głównego bohatera. Wydarzenia rozywają się po całej rodzinie, nie ma ani kogo specjalnie polubić, ani znielubić. Ani się po prostu skupić. Za dużo też chyba oczekiwałam po środowisku naukowym. Po tej książce mam wrażenie, że profesorowie amerykańscy wykładający literaturę piękną zajmują się słuchaniem rapu i podziwianiem złożoności tekstów (nawet jak ich do końca nie rozumieją, bo rapuje ktoś z Haiti).
Zdecydowanie większy nacisk autorka położyła na problemy czarnoskórych, które sa mi zupełnie nieznane i obojętne. To całe ich ,,siostrowanie'' i ,,bratowanie'' w pewnym momencie zaczęło mnie już nużyć.
Dużą szkodę wyrządził książce ktoś, kto nazwał ją ,,komiczną''. Owszem, jest kilka śmiesznych scen, ale poza tym wcale nie śmieszna proza życia: zdrady, śmierć, problemy w szkole, problemy z drugimi połówkami, problemy mniejszości etnicznych. Kupa śmiechu.

piątek, 20 września 2013

Najprzyjemniejszy moment dnia

Późny wieczór, dzieci już dawno śpią, w domu cisza, słyszę nawet, jak kot pochrapuje. Wiem, że muszę iść spać, bo rano - a wcześniej w nocy jedna albo i dwie - pobudka i nie ma, że mama może sobie rano pospać. Ale jeszcze tylko newsy. I poczta. I forum jedno, drugie. I chwilę jeszcze posiedzę. A potem choć kilka stron przeczytam. Lubię to.

czwartek, 12 września 2013

Prosty przekaz

U M. jest kolega, bawią się w wyścigi resoraków w przedpokoju tuż koło mnie.
- M., wolałabym, żebyście bawili się w twoim pokoju.
Żadnej reakcji, bawią się dalej.
Jeszcze raz, bo może nie usłyszeli, w końcu jest dość głośno.
- M., wolałabym, żebyście bawili się w twoim pokoju.
Znowu nic.
Trochę głośniej.
- M., wolałabym, żebyście bawili się w twoim pokoju.
Nic!
Jeszcze głośniej, ale bez krzyku, nie będę przecież na gościa krzyczeć.
- M., słyszałeś, że wolałabym, żebyście bawili się w twoim pokoju?
- Tak, słyszałem, ale my wolimy tutaj.
Następnym razem nie bawię się w dyplomację, sugestie, niedopowiedzenia itp. bzdury, będę walić prosto z mostu.

piątek, 6 września 2013

O jedzeniu

Rodzice małego dziecka powinni przestrzegać zasady, by nie chwalić się jego osiągnięciami.

Gdy już oznajmiłam całemu światu (temu prawdziwemu, poza blogiem), że H. pięknie je, co mu się da, w kawałkach, żadnej papki, a raz to sam nawet zjadł obiad, ten postanowił pokazać, że to wszystko nieprawda. Wyrzuca z talerza, wypluwa podane widelcem (moim dla zmylenia oczywiście, bo plastikowe już od dawna ignoruje), jeszcze trochę łyknie z mojego talerza i tyle. No dobra, suchy chleb je bez problemu.

I skąd on wie, że coś jest jedzeniem i nawet nie próbuje włożyć tego do paszczy, a wszystko inne (kamienie, liście, kocia karma na przykład) ląduje tam szybciej, niż zdążę zauważyć?

czwartek, 5 września 2013

O niezrozumieniu

- Mama, mam się zamknąć?
- Tak, tak - powiedziałam chyba zbyt szybko i zbyt entuzjastycznie, po czym dotarło do mnie, że M. stoi z ubraniami w rękach i chce się przebrać w łazience, tylko nie wie, czy zamknąć drzwi czy nie.

środa, 4 września 2013

A tymczasem przed szkołą


Gdyby ktoś miał wątpliwości - tak, to jest chodnik.

wtorek, 3 września 2013

O szkole

Nowy etap życia zaczęty pomyślnie. M. zadowolony.

Obiad był, cytuję, ,,przepyszny, były kluseczki z cukrem''. Kto chciał mógł wziąć z sosem, ale on wolał z cukrem. Zupy też nie wziął, bo nie musiał, pani pytała, kto chce, a kto nie.

Okazało się, że był to makaron z sosem bolońskim. Pięknie, spaghetti z cukrem. Wygłosilam pogadankę o zdrowym odżywianiu, że warzywa, że zupy choćby i dwie łyżki i takie tam. Przemilczałam tylko fakt, że sama będąc w tym wieku żywiłabym się, gdybym mogła, też niemal wyłącznie kluseczkami z cukrem. Oraz pierogami na słodko, kopytkami z masłem i cukrem, naleśnikami z dżemem i chlebem z dżemem.