środa, 18 lipca 2018

Bornholm

Zachowaliśmy tradycyjny północny kierunek wakacyjnego wyjazdu.


Zdecydowanie warto zabrać rowery. Ścieżki rowerowe wokół i w poprzek całej wyspy są dobrze opisane i zwykle wydzielone, na przykład tak, jak niżej.


Na zdjęciu wyżej widać też charakterystyczny bornholmski obrazek, czyli budkę - samoobsługowy sklepik. Wystawione tam są towary z przyczepioną ceną oraz puszka na pieniądze. I o ile na wsi taki widok nie dziwi, towary tam wiele nie są warte, ot parę kilo ziemniaków czy koszyczków malin, to spotkałam nawet taki kiosk w centrum Nexo, a w nim ustawione słoiczki z ręcznie robionymi dżemami ;)

Skoro Bornholm, to obowiązkowo wędzone śledzie.



Ten komin szerszy na dole to wędzarnia.

Zamek Hammershus
Największe tego typu ruiny w północnej Europie, czyli to, co mali chłopcy lubią najbardziej.


Pośrodku Kocia Wieża, nazwana tak przez nas ze względu na charakterystyczne uszy.

Wejście bezpłatne.

Muzeum historii naturalnej Natur Bornholm
Czyli dinozaury[1], historia powstania wyspy, łącznie z trzęsieniem ziemi, które można poczuć, krokodyle, żubry (z dość obszerną informacją o żubrach w Białowieży) i wiele innych oraz mnóstwo rzeczy, które można (albo wręcz trzeba) dotknąć, można wykopać kości dinozaura, przesiać piasek, a żeby pojeździć samochodzikiem, najpierw trzeba ,,wypedałować'' sobie trochę energii, żeby dostać żeton.
Po ponad dwóch godzinach pobytu dzieci wyciąga się siłą i przekupstwem w postaci lodów.

Dużo informacji, łącznie z wyświetlanym filmem i zagadkami do rozwiązania jest po polsku.
Wejście płatne, ale po podpisaniu i potwierdzeniu biletów, można z nich korzystać do końca października (a przynajmniej do końca pobytu).

Christiansø i Frederiksø
Dwie wyspy, do których można dopłynąć z Gudhjem. Podróż trwa niemal godzinę i była wyczynem dość ekstremalnym ze względu na wiatr i fale[2]. Dość powiedzieć, że chyba połowę podróżnych dopadła choroba morska. A H. skulił się na pokładzie, przytulił do liny i zasnął.
Wyspy maleńkie, do obejścia na jeden raz, nie mają nawet dróg dla samochodów, ale za to masę murów obronnych, armat, żab, krzywych ślimaków[3], mew i fok (nie widzieliśmy, pogoda podobno nie sprzyjała). Można nawet przenocować.





Kąpielisko



Dueodde
Plaża podobna wielkością do świnoujskiej, ale z 99% mniej ludzi, bez parawanów, śmieci [4], budek z żarciem[5], megafonów, dmuchanych zamków itp. Sama natura.


Nie ma zakazu wejścia na wydmy, tylko prośba, żeby ich nie niszczyć.


Można wejść na tę latarnię, ok. 200 schodów.



Oczywiście, jak to w Skandynawii wszystko jest przyjazne dla rodzin i dzieci, a pogoda dla tych, którzy nie lubią ekstremów - jest mile ciepło, ale nie gorąco, wilgotno, ale nie parno, wieczory chłodnawe, ale nie zimne.

Dopłynąć można ze Świnoujścia (piesi, rowery, samochody) lub Kołobrzegu (piesi i rowery). Płynie się zaskakująco długo, bo 5-5,5h, niewiele dłużej trwa podróż ze Świnoujścia do Ystad.

[1] Jako eksponat prawdziwa kupa dinozaura.
[2] Przy tej samej sile wiatru na promie Świnujście - Rønne można spokojnie napić się gorącego napoju z filiżanki lub zjeść obiad.
[3] Krzywość ślimaków objawiała się tym, że zamiast stojącej prosto skorupki miały coś, co wyglądało jak spłaszczony berecik. Podejrzewam, że to dlatego, że ślimaki te mieszkały na murach, na których ciągle wieje wiatr i takie ustawienie skorupki chroniło jest przed zwianiem.


[4] Tam w ogóle nie ma śmieci. W  O G Ó L E.  A N I  J E D N E G O. Serio.
[5] Co ma również swoje minusy, bo w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia można trafić do jedynej w okolicy restauracji. Zupełnie przypadkowo mającej gwiazdkę Michelin. I akurat skończyli menu śniadaniowe, zapraszają na 18 na menu wieczorne. Podziękowaliśmy za zaproszenie, ale po dyskretnym zajrzeniu w kartę poszukaliśmy jednak tańszej opcji.

wtorek, 10 lipca 2018