Jako, że H. jest w tym głupim wieku, że ani go wozić w wózku ani z nim chodzić gdziekolwiek, gdzie wymagane jest chodzenie zgodnie z przepisami, w wybranym przez nas kierunku i rozsądnym tempie, w tym roku odpuściliśmy zwiedzanie miast, góry, Mazury. Nie, stój, w Mazury właśnie pojechaliśmy. Plan minimum, czyli domek z zamkniętym ogródkiem w spacerowej dla 3-latka odległości od jeziora. Udało się. I udałoby się bardziej, gdyby zimny front deszczowy jednak nie przechodził przez 3 dni.
A było tak (kolejność zdjęć przypadkowa).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz