Pisałam już, że to musical ulubiony. W kwietniu na stadionie oczywiście widziałam, ale nie ukrywajmy, że warunki tam panujące nie były idealne - słabe nagłośnienie, daleko od sceny. Teatr co prawda zarzekał się, że nie będzie powtórki, ale na szczęście ugiął się pod presją. Na szczęście również z tą samą obsadą.
Tym razem technicznie było dużo lepiej. Co prawda z mniejszym rozmachem, bo bez chóru UAM (szkoda), ale w warunkach zdecydowanie przyjaźniejszych.
Niestety najsłabszym punktem był Marek Piekarczyk w roli Jezusa. Wydawał się zmęczony, dużo bardziej niż to wynika z charakteru roli. Maria Magdalena prowadzająca go po scenie wyglądała jak opiekunka staruszka. Trochę smutne to.
Zdecydowanie lepiej - jeśli nie genialnie - wypadł Janusz Kruciński w roli Judasza. Z chęcią usłyszałabym go w roli Jezusa. Natomiast słuchając Tomasza Steciuka śpiewającego Sen Piłata (wydaje mi się, że w sobotnim wykonaniu było jeszcze więcej emocji) warto mieć na uwadze, że to ten sam głos, którym mówi Prosiaczek w Kubusiu Puchatku :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz