Są takie sytuacje, gdy matce opada szczęka ze zdziwienia, sama zamienia się w słup soli i nie wie, czy to, co się właśnie wydarzyło, to skutek jej wybitnych osiągnięć wychowawczych czy wyrachowania potomstwa.
Choćby wczoraj:
M. oglądał mecz, zrobiłam mu kolację i poprosiłam, by przyszedł do kuchni ją zjeść. Z kuchni widać telewizor, więc nie było większego problemu, poza ruszeniem się z fotela. Oczywiście najpierw marudził, że nie, że tu, że nie pobrudzi, że na fotelu, że mu się nie chce. Potem 3 sekundy ciszy i:
- Albo wiesz co mama? Pójdę i zjem w kuchni. Bo jesteś kochana i cię posłucham.
I nie było w tym drugiego dna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz