Do domku Alicji w Birkerod przybywa cała masa ludzi, w tym bliżej jej nieznani, ale poleceni państwo Buccy. Pani jest bardzo milcząca i swoim milczeniem i staraniem bycia niezauważoną wręcz denerwująca, pan jest natomiast denerwujący wprost i ostentacyjnie. Rychło okazuje się, że to kawał szui, a każdy albo go zna osobiście ze złej strony albo słyszał od innego bliskiego równie złe rzeczy. Ponieważ to kryminał, więc trup musi być, ale nikt specjalnie nie płacze z tego powodu.
Joanna jest, Alicja jest, Birkerod jest, pan Muldgaard jest, ale czegoś książce brakuje. Chyba miała powtórzyć sukces Wszystko czerwone. Cała paczka spędza czas na jedzeniu i piciu (jedna kawa i herbata po drugiej i ani jednej wzmianki o potrzebie wyjścia do toalety), przestawianiu stołu i plotkowaniu o państwu B. To trochę za mało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz