Właśnie zastanawiałam się, czy znam już ten musical na pamięć, czy jeszcze mi trochę brakuje. Oglądałam niezliczoną ilość razy, oczywiście w wersji filmowej. http://www.jesuschristsuperstar.com/ jest wersją scenograficznie mocno uwspółcześnioną, faryzeusze mają garnitury, tłum wygląda jak żywcem wzięty z zamieszek z ostatnich lat, a katowany Jezus ubrany jest jak więźniowie z Abu Ghraib. Nieco zawiedziona jestem nowym Jezusem. Po zadziornym, rockowym Tedzie Neeleym, ten jest zbyt ugładzony, zbyt ufryzowany i ma dziwną manierę śpiewania (nie wiem, jak to nazwać, laik ze mnie), która mi raczej przeszkadzała w odbiorze. Okazało się zresztą, że Ben Forster to zwycięzca jakiegoś tam talent show i oprócz tego nie ma innych większych sukcesów, co jest dość zabawne, gdy obejrzy się scenę z Herodem (znakomitą zresztą) przedstawioną jako... talent show. Pozytywnym zaskoczeniem za to jest Melanie C., była spicetka, w roli Marii Magdaleny. Pewnie warsztatowo daleko jej do ideału, ale aktorsko dała radę.
No i last but not least, Tim Minchin jako Judasz, zdecydowanie najbardziej wyrazista osobowość na scenie. Do tej pory znałam go tylko z Californication, ale jak sie okazuje, występy na scenie na żywo to dla niego żadna nowość.
DVD na pewno nie kupię, ale jakby grali w okolicy - idę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz