piątek, 14 lutego 2014

O pomidorach i nowej definicji ,,bez''

Nie jadam pomidorów. Nie lubię. Na samą myśl o oślizgłej galarecie, skórce i ziarenkach, gardło samo mi się zaciska, a żołądek zmierza ku górze. Poprosiłam więc na stołówce o tortilę bez pomidora. Pani bez problemu przyjęła zamówienie, upewniła się w kuchni, że zrozumieli, zapłaciłam, czekam. Po chwili pojawił się talerz z moją tortilą, zgrabnie na talerzu ułożoną (bo to niby stołówka, ale dbają, żeby było ładnie na talerzu) otoczoną... pomidorkami koktajlowymi.

2 komentarze:

  1. Tak. Galareta, skórka, ziarenka i ten ohydny smak.
    Moja ulubiona historia to sałatka, w której w karcie były same bezpieczne składniki (żadnego pomidora), ale upewniłam się jeszcze, pytając kelnerkę, czy nie ma pomidora. Nie, nie ma, składniki są w karcie. Po czym pani z dumą przyniosła mi sałatkę, zawierającą oprócz składników z karty: pomidora, marchew, kiełki i chyba pieczarki z zalewy (grzybów też nie lubię). Zapytana wtf, wyjaśniła, że kucharz dorzucił ze szczerego serca, bo sałatka była taka uboga.

    OdpowiedzUsuń
  2. szczere serce- HAHAHAHA
    (wonderwoman)

    OdpowiedzUsuń