Łażąc tu i ówdzie po Youtubie fajnie jest natknąć się na kogoś, kto jest z co prawda daleka, ale do Polski zawitał, spodobało mu się, a potem to pokazał.
Jak choćby na Kanadyjczyków, którzy nakręcili teledysk miedzy innymi pod Radomiem.
W ich kolejnej piosence polskość słychać, uwaga na brzydkie słowa :)
Albo Australijczyków. Zwróćcie uwagę na naszywkę z polską flagą u wokalisty. Teledysk też był zresztą kręcony w Polsce.
Tu też wygląda znajomo
Miło, prawda?
środa, 28 grudnia 2016
piątek, 9 grudnia 2016
Harry Dolan, Złe rzeczy się zdarzają
David Loogan jest człowiekiem z przeszłością, którą chce ukryć przed nowym otoczeniem w miasteczku, do którego właśnie się przeprowadził. Dostaje pracę jako redaktor w wydawnictwie wydającym pismo z opowiadaniami kryminalnymi. Zaprzyjaźnia się z właścicielem, z jego żoną również, a przyjaźń dodatkowo wzmacnia się, gdy zostaje poproszony o pomoc w ukryciu zwłok. I nie jest to pierwsze morderstwo w miasteczku. Jak można się domyślić, Loogan będzie jednym z głównych podejrzanych.
Jak na książkę, której akcja dzieje się wśród pracowników wydawnictwa i pisarzy, jest fatalnie zredagowana. Mam wrażenie, że jej prawdziwy redaktor wcale jej nie przeczytał, bo kwiatki są bardzo ciekawe. Choćby taki: jedna z ofiar ma na imię Sean, a detektyw - Shan. I jest scena odprawy na posterunku, w której przełożony wydaje polecenia Seanowi.
Jest też jedna scena, która nie daje mi spokoju, bo jestem pewna, że widziałam ją w jakimś filmie albo serialu, a ta książka sfilmowana nie jest. A było to tak: do głównego bohatera przychodzi znajomy, chwilę rozmawiają, po czym GB idzie na górę do sypialni po swoje rzeczy, bo gdzieś mają razem jechać. Idzie do łazienki, myje twarz i myśli, że w momencie pochylenia nad umywalką jest zupełnie bezbronny i ktoś może go od tyłu zaatakować (ważne 1). Schodzi na dół i widzi, że znajomy siedzi nieżywy w fotelu (ważne 2).
I ja to już widziałam! Tylko gdzie? Mentalista? 24h? Dexter? Chyba te okolice. Nie sądzę, żeby niezależnie od siebie kilka osób wpadło na identyczny pomysł.
Jak na książkę, której akcja dzieje się wśród pracowników wydawnictwa i pisarzy, jest fatalnie zredagowana. Mam wrażenie, że jej prawdziwy redaktor wcale jej nie przeczytał, bo kwiatki są bardzo ciekawe. Choćby taki: jedna z ofiar ma na imię Sean, a detektyw - Shan. I jest scena odprawy na posterunku, w której przełożony wydaje polecenia Seanowi.
Jest też jedna scena, która nie daje mi spokoju, bo jestem pewna, że widziałam ją w jakimś filmie albo serialu, a ta książka sfilmowana nie jest. A było to tak: do głównego bohatera przychodzi znajomy, chwilę rozmawiają, po czym GB idzie na górę do sypialni po swoje rzeczy, bo gdzieś mają razem jechać. Idzie do łazienki, myje twarz i myśli, że w momencie pochylenia nad umywalką jest zupełnie bezbronny i ktoś może go od tyłu zaatakować (ważne 1). Schodzi na dół i widzi, że znajomy siedzi nieżywy w fotelu (ważne 2).
I ja to już widziałam! Tylko gdzie? Mentalista? 24h? Dexter? Chyba te okolice. Nie sądzę, żeby niezależnie od siebie kilka osób wpadło na identyczny pomysł.
Etykiety:
książki
Subskrybuj:
Posty (Atom)