Oglądamy w kinie Lego przygodę. Nadlatuje Sokół Millenium, w tle muzyka z Gwiezdnych Wojen. Maciejowi zaświeciły się oczy:
- Mama, muzyka z Angry Birds.
poniedziałek, 31 marca 2014
piątek, 28 marca 2014
Jesus Christ Superstar
Właśnie zastanawiałam się, czy znam już ten musical na pamięć, czy jeszcze mi trochę brakuje. Oglądałam niezliczoną ilość razy, oczywiście w wersji filmowej. http://www.jesuschristsuperstar.com/ jest wersją scenograficznie mocno uwspółcześnioną, faryzeusze mają garnitury, tłum wygląda jak żywcem wzięty z zamieszek z ostatnich lat, a katowany Jezus ubrany jest jak więźniowie z Abu Ghraib. Nieco zawiedziona jestem nowym Jezusem. Po zadziornym, rockowym Tedzie Neeleym, ten jest zbyt ugładzony, zbyt ufryzowany i ma dziwną manierę śpiewania (nie wiem, jak to nazwać, laik ze mnie), która mi raczej przeszkadzała w odbiorze. Okazało się zresztą, że Ben Forster to zwycięzca jakiegoś tam talent show i oprócz tego nie ma innych większych sukcesów, co jest dość zabawne, gdy obejrzy się scenę z Herodem (znakomitą zresztą) przedstawioną jako... talent show. Pozytywnym zaskoczeniem za to jest Melanie C., była spicetka, w roli Marii Magdaleny. Pewnie warsztatowo daleko jej do ideału, ale aktorsko dała radę.
No i last but not least, Tim Minchin jako Judasz, zdecydowanie najbardziej wyrazista osobowość na scenie. Do tej pory znałam go tylko z Californication, ale jak sie okazuje, występy na scenie na żywo to dla niego żadna nowość.
DVD na pewno nie kupię, ale jakby grali w okolicy - idę.
No i last but not least, Tim Minchin jako Judasz, zdecydowanie najbardziej wyrazista osobowość na scenie. Do tej pory znałam go tylko z Californication, ale jak sie okazuje, występy na scenie na żywo to dla niego żadna nowość.
DVD na pewno nie kupię, ale jakby grali w okolicy - idę.
Etykiety:
reszta
czwartek, 20 marca 2014
O braciach
Właściwie różni ich wszystko. Maja ten sam kolor oczu i włosów, a poza tym nie widzę żadnych podobieństw. Inaczej się rozwijają, zachowują, ruszają, lubią inne zabawki, piją mleko z różnych źródeł, jeden jest matko-centryczny, drugi zauważa również tatę. Mają chyba tylko jedną wspólną rzecz - zamiłowanie do czapki, tej czapki.
Etykiety:
dzieci
wtorek, 11 marca 2014
O zaskoczeniu
Są takie sytuacje, gdy matce opada szczęka ze zdziwienia, sama zamienia się w słup soli i nie wie, czy to, co się właśnie wydarzyło, to skutek jej wybitnych osiągnięć wychowawczych czy wyrachowania potomstwa.
Choćby wczoraj:
M. oglądał mecz, zrobiłam mu kolację i poprosiłam, by przyszedł do kuchni ją zjeść. Z kuchni widać telewizor, więc nie było większego problemu, poza ruszeniem się z fotela. Oczywiście najpierw marudził, że nie, że tu, że nie pobrudzi, że na fotelu, że mu się nie chce. Potem 3 sekundy ciszy i:
- Albo wiesz co mama? Pójdę i zjem w kuchni. Bo jesteś kochana i cię posłucham.
I nie było w tym drugiego dna.
Choćby wczoraj:
M. oglądał mecz, zrobiłam mu kolację i poprosiłam, by przyszedł do kuchni ją zjeść. Z kuchni widać telewizor, więc nie było większego problemu, poza ruszeniem się z fotela. Oczywiście najpierw marudził, że nie, że tu, że nie pobrudzi, że na fotelu, że mu się nie chce. Potem 3 sekundy ciszy i:
- Albo wiesz co mama? Pójdę i zjem w kuchni. Bo jesteś kochana i cię posłucham.
I nie było w tym drugiego dna.
Etykiety:
dzieci
środa, 5 marca 2014
O żłobkach
H. chodzi do prywatnego żłobka. Na razie jesteśmy zadowoleni (on też, a to chyba ważne), koszty przełknęliśmy, z utęsknieniem czekamy jednak na dopłaty, które obiecało ministerstwo.
Ale nie o pieniądzach chciałam. Jakiś czas temu odwiedziła nas kuzynka, której dziecko samo niedawno z okresu żłobkowego wyszło. Opowiadamy, jak to tam fajnie w żłobku jest, a ona wtem pyta:
- A pieluchy mu zmieniają?
Zaskoczyła mnie, no bo jak to? Cały dzień w jednej pieluszce miałby chodzić? Ale pytanie miało inny sens. Otóż okazało się, że gdy ona posłała swojego syna do państwowego żłobka (mały miał wtedy 7 miesięcy) zasady były takie: dzieci nie noszą pieluch, co jakiś czas wszystkie jednocześnie są wysadzane (przypominam - 7 miesięcy, nie każdy jeszcze w tym wieku samodzielnie siedział), a rodzic miał zapewnić codziennie przynajmniej 3 zmiany ubrań (nic dziwnego, ale tylko 3?).
Ja wiem, że jest cos takiego jak wychowanie bezpieluchowe, ale wyobrażam je sobie wyłącznie w zaciszu domowym z jedną opiekunką związana z dzieckiem, dobrze je znającą, a nie w grupie. A może to norma, tylko ja za wiele wymagam? Czy może awansowałam do grona przewrażliwionych, nadopiekuńczych matek?
Ale nie o pieniądzach chciałam. Jakiś czas temu odwiedziła nas kuzynka, której dziecko samo niedawno z okresu żłobkowego wyszło. Opowiadamy, jak to tam fajnie w żłobku jest, a ona wtem pyta:
- A pieluchy mu zmieniają?
Zaskoczyła mnie, no bo jak to? Cały dzień w jednej pieluszce miałby chodzić? Ale pytanie miało inny sens. Otóż okazało się, że gdy ona posłała swojego syna do państwowego żłobka (mały miał wtedy 7 miesięcy) zasady były takie: dzieci nie noszą pieluch, co jakiś czas wszystkie jednocześnie są wysadzane (przypominam - 7 miesięcy, nie każdy jeszcze w tym wieku samodzielnie siedział), a rodzic miał zapewnić codziennie przynajmniej 3 zmiany ubrań (nic dziwnego, ale tylko 3?).
Ja wiem, że jest cos takiego jak wychowanie bezpieluchowe, ale wyobrażam je sobie wyłącznie w zaciszu domowym z jedną opiekunką związana z dzieckiem, dobrze je znającą, a nie w grupie. A może to norma, tylko ja za wiele wymagam? Czy może awansowałam do grona przewrażliwionych, nadopiekuńczych matek?
Etykiety:
reszta
Subskrybuj:
Posty (Atom)