niedziela, 30 grudnia 2012
piątek, 28 grudnia 2012
H. nakarmiony, przewinięty, szczęśliwy. Ja, wykorzystując sytuację [1] wymykam się na godzinę na zakupy. W tym czasie M. z tatą zabawiają małego, gadają, noszą, a ten ciągle marudzi.
M.:
- Tak dobrze się nim opiekujemy, a on płacze.
[1] Ważna zaleta małego miasta, że w godzinę bez samochodu można obskoczyć większość sklepów.
M.:
- Tak dobrze się nim opiekujemy, a on płacze.
[1] Ważna zaleta małego miasta, że w godzinę bez samochodu można obskoczyć większość sklepów.
Etykiety:
dzieci
czwartek, 27 grudnia 2012
M. myśli, że gdy mama śpi, a on coś chce jej powiedzieć, to trzeba mówić szeptem. Nie, wtedy na pewno się nie wścieknie.
Etykiety:
dzieci
Kiedy spędza się święta nad morzem trzeba zaliczyć choć jeden spacer na plaży. Pokonując własne słabości, lenia i przekonanie, że przecież morze już widziałam, opakowaliśmy młodzież przeciwdeszczowo i wyruszyliśmy.
W tle Gazoport w budowie.
Zdjęcia dobrane tendencyjnie, poza nami były tam jeszcze dzikie tłumy.
W tle Gazoport w budowie.
Zdjęcia dobrane tendencyjnie, poza nami były tam jeszcze dzikie tłumy.
Etykiety:
życie
środa, 26 grudnia 2012
H. chyba odkrył, że aby mówić trzeba ruszać ustami. Więc rusza, napina całą buzię, po czym wydaje jeden czy dwa dźwięki i jest bardzo zdziwiony, że tak mało, krótko i mało zróżnicowanie.
Święta, biorąc pod uwagę, że kaszel wcale mi nie przeszedł, nie mogę napić się wina do obiadu ani najeść bigosu, wielce udane. Być może pierwszy raz doświadczam bycia nieprzejedzoną. I proszę nie wracać już mrozów, śnieg był, mróz był, czas na wiosnę.
Na choince z dwoma czubkami ciężko umieścić gwiazdę, ale małego Jezuska proszę bardzo.
Święta, biorąc pod uwagę, że kaszel wcale mi nie przeszedł, nie mogę napić się wina do obiadu ani najeść bigosu, wielce udane. Być może pierwszy raz doświadczam bycia nieprzejedzoną. I proszę nie wracać już mrozów, śnieg był, mróz był, czas na wiosnę.
Na choince z dwoma czubkami ciężko umieścić gwiazdę, ale małego Jezuska proszę bardzo.
Etykiety:
dzieci
sobota, 22 grudnia 2012
czwartek, 20 grudnia 2012
Grzegorz Kasdepke, Wielka księga detektywa Pozytywki
Agencja detektywistyczna ,,Różowe okulary'' detektywa Pozytywki zajmuje mały, zbyt mały pokoik na poddaszu pewnej kamienicy. Detektyw na nadmiar zleceń nie narzeka, więc uzbrojony wyłącznie w kaktus, pomaga głównie mieszkańcom kamienicy: dzieciom, dozorcy panu Mietkowi, pani Majewskiej i in. Do kamienicy wprowadza się Martwiak, który również zakłada agencję detektywistyczną ,,Czarnowidz'', a 2 agencje w jednym miejscu to zdecydowanie za dużo. Martwiak to oczywiście bedgaj, a celem detektywa Pozytywki jest pozbycie się go, najlepiej poprzez wysłanie do więzienia.
Każdy rozdział to jedna zagadka. Niektóre są śmieszne i sympatyczne (np. o zagubionych skarpetkach), niektóre wymagają wiedzy (w jakim języku mówi się w Austrii czy gdzie żyją śledzie), a część wymaga wiedzy, która nie jest, a w każdym razie nie powinna być chyba dostępna zbyt małym dzieciom (dlaczego kumpel Martwiaka po długiej nieobecności jest blady czy jak się robi kawę po turecku).
Mojemu 6-latkowi podobało się, choć mam wrażenie, że wielu rzeczy (zwłaszcza całego tego wątku Martwiako-więziennego) nie rozumiał. Ale dla starszych jak najbardziej. Czyta się szybko i gładko, trochę nienachalnej dydaktyki, świetne, nieprzesłodzone ilustracje.
Wielka księga to 3 wydane wcześniej części: Detektyw Pozytywka, Nowe kłopoty detektywa Pozytywki i Pamiątki detektywa Pozytywki.
Każdy rozdział to jedna zagadka. Niektóre są śmieszne i sympatyczne (np. o zagubionych skarpetkach), niektóre wymagają wiedzy (w jakim języku mówi się w Austrii czy gdzie żyją śledzie), a część wymaga wiedzy, która nie jest, a w każdym razie nie powinna być chyba dostępna zbyt małym dzieciom (dlaczego kumpel Martwiaka po długiej nieobecności jest blady czy jak się robi kawę po turecku).
Mojemu 6-latkowi podobało się, choć mam wrażenie, że wielu rzeczy (zwłaszcza całego tego wątku Martwiako-więziennego) nie rozumiał. Ale dla starszych jak najbardziej. Czyta się szybko i gładko, trochę nienachalnej dydaktyki, świetne, nieprzesłodzone ilustracje.
Wielka księga to 3 wydane wcześniej części: Detektyw Pozytywka, Nowe kłopoty detektywa Pozytywki i Pamiątki detektywa Pozytywki.
Etykiety:
książki
środa, 19 grudnia 2012
Mam przekasłane 2
Lekarka pozwoliła mi brać na kaszel najwyżej coś homeopatycznego. W sumie woda z cukrem jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Etykiety:
życie
wtorek, 18 grudnia 2012
Do uśpienia niemowlaka wystarczy grupa 25 przedszkolaków (z rodzicami) odgrywająca jasełka.
Etykiety:
dzieci
poniedziałek, 17 grudnia 2012
Mam przekasłane
Do wad karmienia piersią trzeba dopisać jeszcze tę, że matka nie może wziąć nawet syropu na kaszel. Na wszystkich, które mam jest wprost napisane, że nie wolno. Choćby uprzejme ,,nie ma danych'' było.
Etykiety:
życie
niedziela, 16 grudnia 2012
Janusz Gajos czyta Kubusia Puchatka
Nie wiem doprawdy, dlaczego nagrania Janusza Gajosa nie są przepisywane na receptę osobom potrzebującym odstresowania. Miło, spokojnie, im bardziej pada śnieg, prawda Kłapouszku?
Chatkę Puchatka kupiliśmy przed ubiegłorocznym wyjazdem do Norwegii, by młodzieży umilić prawie dwudniową jazdę samochodem. Słuchaliśmy jej potem ponad tydzień, po powrocie wałkowaliśmy wszystkie 3 tomy o Kubusiu w wersji książkowej przez ponad pół roku dzień w dzień, a mptrójki ratują nas do tej pory w przypadku chorób rodzicielskich gardeł. Bo M. może nie zjeść słodyczy, nie obejrzeć bajki w tv, ale brak wieczornego czytania traktuje jako najgorszą karę.
Przyłapuję się też na tym, że czytam Kubusia tak, jak Gajos, nie tak ładnie oczywiście, ale chcąc nie chcąc naśladuję jego intonację, inaczej się po prostu nie da.
Chatkę Puchatka kupiliśmy przed ubiegłorocznym wyjazdem do Norwegii, by młodzieży umilić prawie dwudniową jazdę samochodem. Słuchaliśmy jej potem ponad tydzień, po powrocie wałkowaliśmy wszystkie 3 tomy o Kubusiu w wersji książkowej przez ponad pół roku dzień w dzień, a mptrójki ratują nas do tej pory w przypadku chorób rodzicielskich gardeł. Bo M. może nie zjeść słodyczy, nie obejrzeć bajki w tv, ale brak wieczornego czytania traktuje jako najgorszą karę.
Przyłapuję się też na tym, że czytam Kubusia tak, jak Gajos, nie tak ładnie oczywiście, ale chcąc nie chcąc naśladuję jego intonację, inaczej się po prostu nie da.
Etykiety:
książki
H., gdy zauważy obiektyw aparatu, przestaje się uśmiechać, śmiać pełną gębą, śmiać półgębkiem, ziewać, hihotać, przeciągać, wykrzywiać, machać odnóżami i przybiera minę à la porcelanowa laleczka. Odłożenie aparatu powoduje powrót do powyższych czynności.
Etykiety:
dzieci
Subskrybuj:
Posty (Atom)